I znów, tradycyjnie jak co roku, spotkaliśmy się na gościnnej działce Grzyba z okazji inauguracji sezonu wędkarskiego. Zbyszek naturalnie zabrał wędki i nawet uzbroił je w haczyk, spławik, ciężarek itd. Zniknął na parę godzin, ale jakoś złowione ryby musiały mu po drodze wypaść z siatki, bo nie dane nam było spróbować ich smaku... Ale faktem jest, że sezon został zainaugurowany.




Ludziska zjeżdżały się samochodami (Marek Z. podobno prosto z Zakopanego!), ale nasi dzielni rowerzyści nie mogli odpuścić takiej okazji i nie przyjechać z Warszawy na rowerach!







Po rozkulbaczeniu bagaży, nastąpiły powitalne drinki (na razie skromnym piwem), za chwilę Waldek przystąpił do rozpalania grilla, uformował się podstolik brydżowy (szybko roberek), niektórzy zaczęli przygotowywać instrumenty (muzyczne).



Po chwili przybył owacyjnie (i na stojąco) witany reżyser Wojtek S., który specjalnie z okazji naszego spotkania wstrzymał na jedną noc produkcję znanego i powszechnie oglądanego serialu „Plebania”. Niestety zapowiadany ksiądz Adam z siostrą Viky nie dojechał z powodu awarii motocykla.



Wojtek S. (który poza tym ma działkę sąsiadującą z posiadłością Grzyba) natychmiast przystąpił do opowiadania nam treści najbliższych 100 odcinków serialu. Jego barwne opowieści przyciągnęły rzesze słuchaczy!











To są wszyscy uczestnicy naszego spotkania. Jeśli ktoś spodziewał się jakichś skandalizujących zdjęć to się rozczaruje. Impreza przebiegła w spokojnej, bogobojnej (Plebania...) atmosferze. Gril pracował pełną parą, popijało się reklamowaną w TVN-ie wodę „Kinga”, tematy dyskusji były wielowątkowe, główne to: wątek numer 1 (stosunki w pracy) – Kiciuś, wątek numer 2 (referendum) – Darek, wątek numer 3 (filmowo-telewizyjny) – Wojtek.



Było tak dużo ludzi, że dla Marka G. zabrakło miejsca w budynku i musiał biedny spać na betonie pod ścianą! W sumie to jednak dobrze, bo obudził się wcześnie, posprzątał, pozmywał naczynia i mógł przystąpić do swojej ulubionej czynności: przygotowywania jajecznicy na śniadanie!



Cóż to za niespotykane trunki pojawiły się rano: mleko, kefiry...



Rano leczenie kaca przebiegało bardzo różnie... Zbyszek preferował wodę „Kinga”, Włodek, brat producenta „Kingi” (zdrajca!) wolał kefir, a Kawon pozostał przy swoich zasadach... piwo!



Po śniadaniu jeszcze pożegnalna kawka i pora się rozstać... do przyszłego roku!



A to widok na rzekę ze skarpy, na której Jurek ma działkę.


Zdjęcia Prezesa



POWRÓT



© 2003 by KKKT „Trawers”