Na ten wyjazd szykowaliśmy się już od dawna! Od pewnego czasu regularnie odwiedzamy zaprzyjaźniony ośrodek „WIATRAKI” na Mazurach. To znakomita baza do wypraw rowerowych, zbierania grzybów, jagód czy poziomek, pływania po jeziorze czy wreszcie odwiedzania naszych byłych miejsc obozów letnich nad jez. Małym, Rynną czy Łańskim.
Frekwencja dopisała! Stały trzon grupy stanowili: Iza i Jacek G., Jola, Krzysiek i Karol M., Bacia, Bodzio, Tomek i Adaś P., Zocha, Witek i Kuba J., Niunia i Wojtek K., Krzysiek i Gucia Sz., Jurek i Gosia G., Ela i Andrzej K., Gosia K., Bogdan M.; wkrótce dołączyli do nas Lidka, Marek i Markus P. z północy, a z miłą wizytą wpadli Ania i Darek Ch., Ania i Marek G. a także Paweł B. oraz Baśka Ł. z mężem i przyjaciółmi. (mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem!)



Po przyjeździe i zakwaterowaniu w pokojach (no, młodzież właściwie od razu obcykała sobie oddzielny domek, usytuowany odpowiednio daleko od starych...) można było przystąpić do przygotowania rowerów. Do rowerowej floty przybyły 3 nowe pojazdy i to nowej generacji, bo z przerzutkami w tylnej piaście.









Bodzio z samego rana zdążył popsuć Adasiowi rower, ale na szczęście udało mu się wybrnąć z sytuacji!
Jurek niezwykle starannie przygotował sprzęt – nigdy nie wiadomo o której wróci się z wyprawy...
Nareszcie mogliśmy podziwiać poruszającą się z gracją na swojej nowej maszynie Zochę...





Zocha prezentowała się na rowerze doskonale, Witek nie nadążał z robieniem zdjęć!



Śniadania jedliśmy na stołówce w ośrodku; na kolacje przenosiliśmy się zazwyczaj pod namiot.







Po śniadanku obowiązkowa (można by rzec „kultowa”) kawka, narządzana zawsze przez Jacka...





WYCIECZKA Z JURKIEM (duża pętla – ok. 45 km)




Oto kierownik wyprawy – Jurek. Perfekcyjnie wyposażony w sprzęt najwyższej jakości (rękawiczki, okulary z wymiennymi szkłami); w takim sprzęcie piwo smakuje najlepiej a i butelka się nie ślizga...





Wyruszamy na trasę! Pogoda dopisuje, niekiedy musimy pokonywać wzniesienia po piaszczystych drogach – nie zawsze da się przejechać, trzeba wtedy podejść kawałek prowadząc rower...



Po drodze podziwialiśmy piękne mazurskie jeziora, ukryte w gęstych lasach.









Odwiedziliśmy znajome zakątki, dotarliśmy do żródeł Łyny, Łyńskiego Młyna, kolonii żółwi, cmentarzyka żołnierzy niemieckich i rosyjskich z I wojny światowej.
Nic dziwnego, że musieliśmy posilić się wysokokalorycznym napojem...





A oto pozostali uczestnicy wycieczki Jurka:






WIZYTA GRAFÓW I CHERUBINÓW







WYCIECZKA Z PUŚKIEM NAD JEZ. MAŁE (ok. 22 km)


Pusiek bardzo starannie opracował trasę wycieczki...







Po drodze zatrzymaliśmy się na poziomki...





Nad jez. Małym ciepła woda zachęcała do kąpieli! Wojtka z młodymi nie trzeba było długo namawiać...









We wsi zatrzymaliśmy się przy sklepie, żeby coś przekąsić. Wyszedł z tego prawie obiad!





Jeszcze ostatnie piwo w Kurkach...




PRZYJECHALI SZWEDZI!






Przy powitaniu Marek tak chciał nas poczęstować winem, że aż wyrwał kranik z pojemnika i oblał się do połowy!




WIANKI NAD JEZIOREM MARÓZ




Małolaty urządziły pokazowe wieczorne pływanie w jeziorze!





Pan Kierownik ośrodka urządził nam wieczorem „Wianki" nad jeziorem. Było ognisko, kiełbaski, grochówka, piwko, muzyka, sztuczne ognie a na koniec zapłonęlo prawie całe jezioro!







Były tańce, hulanki i swawole! Szczególnie swawolny był Tadek, który porwał Izę do tańca i tak z nią wywijał, że aż pogubił gumiaki!










DRUGA WYCIECZKA Z PUŚKIEM DOOKOŁA JEZ. MARÓZ
(ok. 25 km)



Nasze rozpalone kobiety...







Wizyta w sklepie wiejskim (piwo „Specjal” smakuje rewelacyjnie!)





Prawda, że w takiej scenerii jest im do twarzy?





Po przejechaniu 20 kilometrów sandacz smakuje jak nigdy!.





Zajęcia świetlicowe (ping-pong, bilard...)





Ostatnia kolacja (wieczerza...), ostatnie spotkania, rozmowy...








Zdjęcia Prezesa



POWRÓT



© 2003 by KKKT „Trawers”